zaloguj przez facebook



Jesteś tutaj » Strona główna » SERWISY IOH » Zamki » Artykuły » Zamek we Wleniu - zbójeckie gniazdo raubritterów

Zamek we Wleniu - zbójeckie gniazdo raubritterów


Na szczycie bazaltowej Góry Zamkowej, położonej na zachód od miasteczka Wleń stoją ruiny dawnej twierdzy. Wśród szczątków kamiennych murów wciąż unosi się atmosfera minionych wieków i legend o szlachetnych władcach, oraz rycerzach-rozbójnikach. Ruiny ongiś potężnej wieży ostatecznej obrony przypominają o mrocznych czasach gdy zamkiem władał okrutny Bolesław II Rogatka i raubritterzy z rodu Zedlitzów.

Początki warownej twierdzy na Górze Zamkowej zaczynają się już w początkach XII wieku. Przypuszczalnie już w 1108 r. Bolesław Krzywousty ufundował tam kasztelanię. Pierwsza potwierdzoną wzmiankę znajdujemy w bulli papieża Hadriana IV z 1155 roku, gdzie zamek występuje jako castrum Valan (najstarsze dokumenty wymieniają również nazwy Vlan, Valan, Vulan, Vlean). Sugerowałoby to, że mamy do czynienia z najstarszym założeniem zamkowym na terenie Polski. Istnienie kasztelanii potwierdzają badania archeologiczne przeprowadzone przez Cezarego Buśkę od 1988 roku, na terenie wykopalisk znaleziono wczesnośredniowieczną ceramikę odpowiednią dla tamtego okresu. Sami badacze jednak ostrożnie podchodzą do kwestii, czy mamy do czynienia z najstarszym założeniem zamkowym - Buśko wskazuje, że zamek murowany powstał w pierwszej połowie XIII w. Według historyka architektury, Bohdana Guerquina murowana twierdza powstała jeszcze później - jednak nie dożył on badań zespołu wrocławskich archeologów.

Rozbudowę warownej kasztelanii rozpoczął w latach 1163-1178 powracający z wygnania Bolesław I Wysoki. Jego następca, Henryk Brodaty zaczął na jej miejscu wznosić murowaną twierdzę, której rozbudowa potrwała do końca XIII w. Za jego rządów wyrównano szczyt góry, wzniesiono mury obwodowe, kaplicę, wieżę mieszkalną i solidną, sześcioboczną wieżę ostatecznej obrony. Wleński Gródek, jako jeden z niewielu zamków był pierwotnie wzniesiony w romańskim stylu - wskazuje na to romańska kaplica która znajdowała się wtedy w zachodniej części zamku. Henryk Brodaty podniósł również Wleń do godności miasta.

Pobożna małżonka, sarenka i ukryty skarb

Henryk Brodaty, później władca Polski dzielnicowej z linii krakowskiej po Władysławie Laskonogim, kilkakrotnie przebywał na Wleńskim zamku razem ze swoją małżonką, św. Jadwigą. Jadwiga została żoną piastowskiego księcia w wieku 12 lat, wnosząc ze sobą posag 30 tys. guldenów srebra, a co ważniejsze była córką księcia Meranu Bertolda VI i była spokrewniona m.in. z władcami Niemiec. Legenda podaje, że Jadwiga sama przyjechała na zamek przywożąc księciu skarby, posag i oferując mu swoją rękę. Małżeństwo było bardzo udane, żona urodziła księciu wiele dzieci, ale z biegiem lat stawała się coraz bardziej pobożna i odsuwała się od swojego męża. W końcu złożyła śluby czystości i wstąpiła do klasztoru. Utrata małżonki zabolała Henryka, jednak uszanował on wolę Jadwigi. Pobożność Jadwigi zaczęła graniczyć z fanatyzmem - żyła ascetycznie, umartwiając swoje ciało, czym niepokoiła nawet najbardziej konserwatywnych księży. Kiedy jeden z nich polecił jej nosić buty, usłuchała rady księdza i zaczęła je nosić, ale zawiązane na ramieniu. Marzeniem pobożnej księżnej było ufundowanie klasztoru w Trzebnicy - na pokrycie kosztów budowy wydała cały posag jaki wniosła ze sobą do związku.

Pewnego dnia do Jadwigi przyszedł z prośbą burmistrz Wlenia. Padając księżnej do stóp, prosił o wybudowanie pod zamkiem kaplicy, ponieważ zamkowa kaplica jest już zbyt mała dla coraz większej liczby wiernych i zbyt niedostępna dla ludzi starszych. Jadwiga musiała ze smutkiem odprawić burmistrza, bowiem cały spadek przeznaczyła na ufundowanie klasztoru. Podczas jednego ze spacerów po lesie, nagle do Jadwigi przybiegła piękna sarenka, która szybko stała się jej ulubienicą. Pewnego razu, sarenka zaczęła tupać w jeden z głazów w okolicznym lesie. Z początku nikt nie wiedział o co chodziło zwierzęciu, a ponieważ sarenka zaczęła tupać coraz mocniej, próbowano ją odciągnąć od kamienia. Ta jednak wciąż starała się zwrócić uwagę orszaku na kamień, aż w końcu Jadwiga rozkazała rozłupać go i zbadać. Okazało się, że wewnątrz znajdował się dzban pełen złotych monet. Uradowana Jadwiga postanowiła przeznaczyć skarb na budowę kaplicy, o którą prosił ją lud, odtąd była sławiona w okolicy jako cudotwórczyni i dobrodziejka. Podobno kaplicę ufundowaną przez Jadwigę wzniósł francuski architekt, który w tym samym czasie zajmował się budową zamku templariuszy w Lwówku Śląskim.

Awanturnicze rządy Bolesława II Rogatki

W 1238 roku zmarł Henryk Brodaty. Zamek we Wleniu (znany również jako Wleński Gródek) razem z okolicznymi ziemiami przeszedł pod władanie słynnego Henryka Pobożnego. Trzy lata później, 9 kwietnia 1241 zginął on wzięty do niewoli i ścięty po bitwie pod Legnicą, gdzie próbował powstrzymać najazd tatarski. Ziemie po bratobójczych walkach przeszły we władanie Bolesława II Rogatki (zwanego również Srogim, a później Łysym). Wraz z objęciem rządów przez Bolesława II, skończyły się szczęśliwe czasy dla okolicznych mieszkańców - Rogatka był władcą nieudolnym, impulsywnym, prowadził awanturnicze i miejscami zbójeckie rządy. Kronikarz Jan Długosz skwitował Bolesława II słowami: "Mąż umysłu gwałtownego, dla swoich i obcych srogi". Nowy pan na włościach nie potrafił nawet uszanować pamięci swojego ojca - krótko po śmierci Henryka Pobożnego, wyprawił turniej rycerski w Lwówku Śląskim, który jednocześnie był pierwszym na tych ziemiach, o którym zachowała się wzmianka.

Za czasów Bolesława II Rogatki, wleńska warownia zaczęła nabierać ponurej sławy i utraciła swój romański charakter. Zburzono sześciokątny stołp, a na jego miejscu wzniesiono potężną, cylindryczną wieżę bergfriedową, która według badań wrocławskich archeologów miała 48m wysokości. Książę nie przejmując się prawem, więził w niej swoich przeciwników i wymuszał okupy za ich wolność. Kiedy Rogatka zaczął tracić w wojnach z braćmi swoje ziemie i zobaczył pustki w skarbcu, zdecydował się porwać biskupa wrocławskiego, Tomasza I, znanego z dużych posiadłości i wielkich bogactw.

6 października 1256 roku Tomasz I przybył poświęcić kościół w Górce, co Bolesław II natychmiast wykorzystał. Rogatka razem z niemieckimi żołdakami porwał starego biskupa z łoża i wywiózł prosto w zimną, październikową noc. Biskup cudem przeżył podróż, a gdyby nie ubranie od jednego z książęcych sług, wyzionąłby ducha. Po przybyciu na zamek, został wtrącony do wieży i zakuty w łańcuchy, gdzie Rogatka chciał wymusić na nim okup. Biskup z początku był nieugięty, więc Rogatka przeniósł go do zamku w Legnicy. W międzyczasie, wieści o porwaniu doszły do arcybiskupa gnieźnieńskiego. Bolesław II został obłożony klątwą i coraz bardziej naciskał na biskupa, który w końcu zgodził się na ustępstwa i został uwolniony. Nie zapomniał jednak cierpień okrutnemu księciu i w 1261 wobec groźby ogłoszenia wyprawy krzyżowej, to Bolesław II klęczał pod wrocławską katedrą i błagał o przebaczenie.

Kary nakładane przez Kościół niczego nie nauczyły krnąbrnego władcy. Kilkanaście lat później, w 1277 roku równie bandyckimi sposobami uwięził księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa. Bolesław II żądał od niego trzecią część księstwa wrocławskiego, przy czym zdołał uwięzić śpieszących mu na pomoc Przemysła II Wielkopolskiego i Henryka III Głogowczyka. Torturowany Henryk IV zgodził się w końcu oddać Rogatce jedną szóstą miast i ziem, w tym Środę Śląską. Był to jeden z ostatnich zbójeckich wyczynów Bolesława II, który zmarł w 1278 roku.

Czarne chmury nad Wleńskim zamkiem

Zamek we Wleniu, podobnie jak szereg innych twierdz piastowskich na Dolnym Śląsku przeszedł pod władanie Bolka II świdnicko-jaworskiego i jego żony, Agnieszki Habsburskiej. Już wtedy Dolny Śląsk był areną bandyckich napadów i niebezpiecznym regionem dla kupców. Władcy nie mogli poradzić sobie z bandyckim procederem, gdyż napadów dopuszczali się nie tylko renegackie bandy żyjące w głuszy, ale też tzw. raubritterzy - majętne i wpływowe rody rycerskie. Określenie "raubritterzy" wywodzi się z osiemnastowiecznych rycerskich romansów.

Bolko II starał się wypowiedzieć wojnę bandytom i w 1346 roku tworzy związek handlowo-obronny miast świdnicko-jaworskich do którego przystąpił również Wleń. Śmierć Bolka II w 1368 pokrzyżowała jednak plany zjednoczenia rozbitego i zmęczonego wojnami regionu. W 1372 roku Agnieszka Habsburska przekazała zamek jako lenno rycerzom z rodu von Zedlitz (znana jest również pisownia von Zeydlitz). Odtąd zamek przechodził z rąk do rąk wśród niemieckich rodów rycerskich i zaczął być znany jako siejące postrach gniazdo rycerzy - rabusiów. Wykształciła się również nowa nazwa twierdzy, która zaczęto nazywać Lahnhaus (również znana jako Lehn, Lehnhausburg). Niektórzy historycy do dziś nazywają twierdzę zamkiem Lenno.

Przez następne kilka wieków, wśród właścicieli wleńskiego zamku przewijały się rozmaite rody rycerskie, spośród których największą rolę w dziejach Wlenia odegrały rody von Zedlitz, oraz von Reder. Oba rody dość często przekazywały i sprzedawały sobie wleńską twierdzę. W 1377 roku zamek został sprzedany Thymonowi von Kolditz, a w 1391 przeszedł na własność von Rederów, którzy władali twierdzą podczas niespokojnych czasów wojen husyckich. Załoga zamku pod wodzą Tristrama von Redera odparła w 1428 roku najazd Husytów. W 1465 panem na zamku został Hans von Zedlitz-Röchlitz, który odkupił twierdzę od von Rederów. Na zamku we Wleniu rozpoczęły się krwawe rządy.

Rycerze - rozbójnicy panami na włościach

Hans von Zedlitz-Röchlitz zdobył sobie sławę jednego z najokrutniejszych i najgroźniejszych raubritterów na Dolnym Śląsku. Pochodził z możnego rodu rycerskiego i był oddany królowi czeskiemu Jerzemu z Podiebradów. Monarcha ów skupił wokół siebie znienawidzoną przez miejski patrycjat i kupców bandycką "ligę baronów", wśród których znaleźli się Schaffgotschowie z Chojnika, Hans von Tschirn panujący na Bolkowie, oraz właśnie Hans von Zedlitz-Röchlitz. Wkrótce po objęciu twierdzy, w maju 1465 roku Zedlitz umacnia zamek z rozkazu króla Jerzego. Twierdza była strategicznym punktem dla czeskiego władcy, wojującego ze Śląskiem i Kościołem. Rozbudowa kosztowała Zedlitza 200 guldenów węgierskich. Kilkanaście lat później, w 1478 zapewnił sobie potwierdzenie nadania u Władysława Jagiellończyka za 400 guldenów. W sumie zamek kosztował rycerza niebagatelną sumę 2506 guldenów węgierskich. Mimo sporych wydatków, inwestycja wkrótce miała się zwrócić - Zedlitz wkrótce po nabyciu twierdzy rozpoczął swoją zbójecką działalność.

Korzystając z potęgi swojego czeskiego protektora, Zedlitz i jego kamraci napadali na drogach na przejeżdżających w pobliżu kupców i wywozili łupy na wleński zamek. Jeżeli kupcy mieli szczęście i uszli z życiem, mogli odkupić część zrabowanych towarów po wyższej cenie, niż wynosiła ich rzeczywista wartość. Towarzyszom broni i chętnym do napadów oferował bezpieczne schronienie na zamku, przez co okolica szybko stała się siedliskiem rabusiów i najmitów wszelkiej maści. Hans von Zedlitz-Röchlitz najchętniej współpracował w napadach z von Talkenbergami z Podskala. Rycerz szczególnie upodobał sobie towary wrocławskich kupców. W 1469 roku na wysokości Bolesławca napadł na karawanę kupiecką, zabierając cztery wozy wyładowane po brzegi towarami. Rok później obrabował powracających z jarmarku w Głogowie wrocławian. Zedlitz nie oszczędzał również dóbr kościelnych - łupił bez litości dobra biskupie w okolicach Złotoryi.

Zedlitz bardzo szybko stał się utrapieniem okolicy, która drżała ze strachu przed jego napadami. Kupcy bali się podążać pobliskimi traktami w obawie przed utratą towarów oraz życia. Do książąt śląskich posypały się skargi obrabowanych kupców i sterroryzowanych mieszczan. Sami książęta nie zamierzali jednak wydawać wojny stronnikowi Jerzego z Podiebradów i próbowali rozwiązać problem pokojowo, przez co Zedlitz był bezkarny. Pewien swojej pozycji Zedlitz wyśmiewał i obelżywie odpowiadał na pisemne nagany, prośby i groźby które otrzymywał od książąt oraz władz miejskich. Tyle szczęścia nie miał jego kolega po "fachu", Hans von Tschirn. Przeciwko raubritterowi z Bolkowa chwycili za broń mieszczanie z Wrocławia i Świdnicy, którzy zdobyli po krótkim oblężeniu twierdzę, a zbójeckiego rycerza powiesili.

Po śmierci Jerzego z Podiebradów Zedlitz został stronnikiem Władysława Jagiellończyka i zignorował ostrzeżenia króla węgierskiego, Macieja Korwina, łupiąc okolicę w najlepsze. Rozbity Dolny Śląsk był wtedy areną walk obu ambitnych monarchów. Zedlitz, wykorzystując panujący chaos nie szanował nawet świąt religijnych. Równo w Wielkanoc 1479 roku splądrował dwie kopalnie pod Lwówkiem Śląskim. Sute czasy bezkarnych, bandyckich napadów szybko się jednak skończyły. W tym samym roku zakończyła się wojna pomiędzy Władysławem Jagiellończykiem, a Maciejem Korwinem i król węgierski zdobył wtedy kontrolę nad Śląskiem.

Władca nie zapomniał o krnąbrnym rycerzu i zamierzał rozprawić się z Zedlitzem i innymi raubritterami, a zbójeckie gniazda obrócić w ruinę. Do krucjaty przeciwko rycerzom-rozbójnikom zaangażowano nawet siły okolicznych mieszczan, którzy zdołali rozprawić się z von Talkenbergami i wysadzić zamek Podskale w powietrze. Zedlitza przed niechybną śmiercią uratowało zaangażowanie się Macieja Korwina w wojny austriackie. Wprawdzie Korwin wysłał 2000 żołnierzy do rozprawy z Zedlitzem, ale siły węgierskie były bardziej zainteresowane plądrowaniem okolicy niż niszczeniem dobrze ufortyfikowanych zbójeckich gniazd. Hans von Zedlitz-Röchlitz zdawał sobie sprawę, że grunt zaczyna palić mu się pod nogami i uciekł do Czech, gdzie znalazł schronienie u Władysława Jagiellończyka. Nie wiadomo co się działo z wleńskim raubritterem po jego ucieczce do Czech. Sam zamek ocalał od wojennej pożogi i pozostał w rękach jego synów: Kacpra i Melchiora Zedlitzów.

Ostatnie lata potęgi Zedlitzów

Ród Zedlitzów, mimo swojej ponurej sławy dalej władał we Wleniu. Zamek w I połowie XV wieku przeszedł na krótko w ręcę von Hobergów, ale szybko powrócił w ręcę von Zedlitzów-Neukirchów. W 1568 Sebastian von Zedlitz-Neukirch przebudował zamek zgodnie z kanonem renesansu. Prace nadzorował majster Georg der Wahlich, oraz kamieniarz Kasper Gölel z Wlenia. Podwyższono zamkowe mury, przebudowano jedną ze starych wież i wzniesiono nową, oraz doprowadzono z pobliskiej Kleczy bieżącą wodę za pomocą akweduktu. Po tej przebudowie wykształcił się ostateczny podział zamku na zamek górny, średni i dolny, który był odgrodzony murami obwodowymi z basztami i suchą fosą od północy. Sebastian von Zedlitz-Neukirch zasłynął zorganizowaniem na zamku w 1575 roku dysputy teologicznej "Grzech pierworodny a wolna wola człowieka", na której dyskutował m.in. prof. uniwersytetu w Wittenberdze, Mateusz Flacius.

W 1581 roku zamek został przekazany Baltazarowi von Schaffgotsch, który reprezentował kolejny ród rycerski znany z raubritterów w swoich szeregach. Kilkanaście lat później Zedlitzowie znów powrócili do Wlenia - twierdza została sprzedana w 1598 (wymienia się również datę 1605) Konradowi von Zedlitz, który okazał się ciemiężycielem i rabusiem godnym Bolesława Rogatki i Hansa von Zedlitz-Röchlitza. Pewnego dnia, kiedy wlenianie nie byli w stanie zapłacić wygórowanego podatku, porwał i wtrącił burmistrza miasta do wieży, póki mieszkańcy nie spełnili żądań okrutnego feudała. Legenda głosi, że w 1620 roku, kiedy rycerz wracał samotnie do twierdzy, zaskoczyło go dwóch jeźdźców, z których pierwszy przebił jego pierś mieczem, a drugi skrócił go o głowę. Na pamiątkę wyzwolenia od ciemiężyciela wkopano w ziemię kamienny krzyż, na którym wyryto dwa miecze, które dokonały sprawiedliwości.

Schyłek wleńskiej potęgi, podobnie jak wielu innych twierdz piastowskich przyniosła wojna trzydziestoletnia. W 1620 r. zamek został zdobyty przez księcia i kasztelana wileńskiego Janusza Radziwiłła, po czym był kilkakrotnie odbijany przez Szwedów i wojska cesarskie. W końcu w 1646 roku zamek zdobył cesarski marszałek Raimund Montecuccoli i nakazał wysadzenie twierdzy w powietrze. Zamek popadł w ruinę i nigdy już nie został odbudowany.

W 1653 r. właścicielem ruin, oraz pobliskiego majątku został Adam von Kohlass (znany też jako Kolhaes, lub Kolhas), pułkownik króla francuskiego, Ludwika XIII. Magnat nie był zainteresowany odbudową twierdzy, wzniósł w pobliżu dla siebie pałac. Mimo, że zrujnowany, zamek pełnił strategiczną rolę podczas wojny siedmioletniej, w 1753 obozowały tam wojska austriackie, a sześć lat później pruskie. Podczas wojen napoleońskich na zamku kwaterował generał Meunier, a marszałek Jacques Aleksander Macdonald opracowywał wojenne plany na szczycie ocalałej wieży. Ponadto, w 1824 r. malownicze ruiny zwiedził cesarz Wilhelm I. Ostatnimi właścicielami niegdyś potężnego zamku byli von Haugwitzowie, do których ruiny należały od 1804 roku aż do 1945.

Sekrety zamku nad Bobrem

Wleń to niewielka miejscowość na Dolnym Śląsku położona na drodze wojewódzkiej z Jeleniej Góry do Bolesławca. W 1214 roku wspominany już Henryk Brodaty przyznał wlenianom prawa miejskie, miasto z racji dogodnego położenia bardzo dynamicznie się rozwijało, jednak brak solidnych murów miejskich i rozwój pobliskich miast zdegradowały rolę Wlenia. Miasto doszczętnie spłonęło podczas wojen napoleońskich, a w 1997 roku zostało zniszczone przez powódź. Oprócz zamku warty uwagi jest XIV-wieczny ratusz, Kościół św. Jadwigi (który został wzniesiony na fundamentach średniowiecznego kościoła pod tym samym wezwaniem), oraz pałac książęcy i we Wleńskim Gródku, należący ongiś do jednego z właścicieli pobliskiego zamku.

Jednak to pozostałości po niegdyś potężnej twierdzy są jedną z największych atrakcji turystycznych Wlenia. Z całego zamku najlepiej zachowała się wieża ostatecznej obrony, oraz fragmenty murów wewnętrznych okalających bergfried, zachował się jedynie ogólny zarys zamkowych zabudowań. W 1988 roku ekipa wrocławskich archeologów, której przewodził Cezary Buśko rozpoczęła badania wykopaliskowe, które rzuciły nowe światło na wleńską twierdzę i potwierdziły wczesne osadnictwo na tych terytoriach. Badania wskazują, że pierwsze ślady zabudowań w okolicy sięgają X wieku. Niestety, gmina zaniedbuje prace konserwatorskie, przez co ruiny znajdują się w kiepskim stanie - zamek został nawet zamknięty dla turystów.

Zamek we Wleniu skrywa dalej wiele tajemnic, a malownicze ruiny na Górze Zamkowej przyciągają wielu turystów i miłośników zamczysk. Wśród porośniętych pnączami resztek twierdzy nadal unosi się atmosfera oblężeń, a zamkowe mury pozostają milczącym świadkiem tortur i niezliczonych okrucieństw. Kto wie, może nadal unosi się tutaj duch awanturniczego Bolesława II Rogatki, czy przebiegłych Zedlitzów, a w potężnym bergfriedzie ponoć wciąż słychać krzyki torturowanych więźniów.



Literatura:

C. Buśko, K. Dymek, J. Piekalski - Rezultaty badań wykopaliskowych przeprowadzanych na zamku we Wleniu w 1988 roku (Śląskie sprawozdania archeologiczne t. 31)
Bohdan Guerquin, Zamki Śląskie, Warszawa 1957
Leszek Kajzer, Stanisław Kołodziejski, Jan Sahn, Leksykon zamków w Polsce, wyd. Arkady 2001
Joanna Lamparska, Tajemnice, zamki, podziemia: przewodnik jakiego nie było, wydawnictwo Asia Press, Wrocław 1998
Romuald Mariusz Łuczyński, Zamki i pałace Dolnego Śląska, Wrocław 1997
Robert Primke, Maciej Szczerepa, Rycerze-rabusie ze Śląska i Łużyc: raubritterzy, zamki, skarby, wydawnictwo Technol, Kraków 2006.
Ryszard Rogiński, Zamki i twierdze w Polsce, historia i legendy, Warszawa 1990
Marian Świeży, Zamki, twierdze, warownie, Gryfów Śląski 2002